Życie układa się pasmami. Raz jest dobrze a raz źle. Czasem jest nijak.
Przychodzą czasem dni pełne stresu, lęku i łez.
Co robicie w takie dni ? Jak sobie radzicie ze stresem?
Ja sprzątam.......
Zawsze kiedy dopada mnie jakiś stres, łapię za ścierę i sprzątam cały dom....
Robię to mimowolnie, podświadomie.
Jedni stres zajadają, jedni się załamują- a ja sprzątam....
Taka praca fizyczna przynosi mi ulgę, daje możliwość spokojnego pomyślenia.
Roznosi mnie wtedy. Nie mogę spokojnie usiedzieć, muszę coś robić, ruszać się.
Gdybym usiadła spokojnie to ryczałabym jak bóbr, załamałabym się.
Próbuję stres i strach zakryć pracą, stłamsić go...
Praca mnie w jakiś sposób uspokaja, wycisza, daje możliwość spokojnego pomyślenia, przeanalizowania problemu.
Nie zawsze da się wymyślić rozwiązanie.
Są sytuacje- np: choroba bliskiej osoby- kiedy nie można nic zrobić,
kiedy jesteśmy bezsilni, nic nie zależy od nas choćbyśmy się nie wiem jak starali.
Kiedy trzeba po prostu czekać....
I to czekanie jest najgorsze, zabija mnie kawałek po kawałku...
W takim ciężkim stresie teraz żyję...
Taki noszę w sobie lęk, bezsilność mnie dobija.
Ale wiem, że nic nie zależy ode mnie, mogę tylko czekać i modlić się o cud...
Wracam więc do moich porządków, wyżyję się na ścierce i mopie...
Może przyniosą mi choć trochę ulgi...
Znam niestety stres z każdej strony.U mnie sposobem było podjadanie a potem nie było żadnego sposobu więc skończyło się zespołem przewlekłego stresu i depresją.
OdpowiedzUsuńSposobem jest szybka reakcja i metoda malych kroczków :)
teraz już lubię się uśmiechać :)))
buźka
Nie zawsze stres da się odgonić ścierką. Próbujesz stres i strach zakryć pracą, no właśnie próbujesz zakryć. Czasami dobrze jednak usiąść i dać się wypłakać, wylać emocje. Życzę Ci dużo siły. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny! Ten post to taki spontan, akcja-reakcja. Chęć wyrzucenia z siebie niepotrzebnych emocji.
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty, nie podjadam, ale rzucam się w wir pracy, to mi również daje ukojenie.
OdpowiedzUsuńLatem idę do ogrodu i biorę się za najcięższe prace, a zimą za pracę w domu.
Gdy mój Tato ciężko zachorował też trudno mi było stres ogarnąć.
Masz rację bezsilność jest najgorsza i to ona nas najbardziej chyba obezwładnia.
W każdej sytuacji jednak trzeba mieć nadzieję, że po "burzy" przychodzi "spokój i słońce" .
I tego Ci życzę, aby to słońce i spokój jak najszybciej do Ciebie wróciło.
Pozdrawiam.