piątek, 31 lipca 2015

Ułatw sobie prasowanie DIY

Kto nie lubi prasować- ręka do góry?
No to moje obie w górze :)))

Niestety to jedno z tych domowych zadań, które przychodzą mi z wielkim trudem. Najgorzej zacząć, potem już jakoś idzie. 
Sprzedam wam dzisiaj patent na łatwiejsze prasowanie (a może już znacie?)

Stan pokrowca na mojej desce do prasowania -delikatnie mówiąc- czasy świetności dawno miał za sobą. Przy pięcioosobowej rodzince trochę prasowania jest, co widać po zużyciu materiału :)
O matko jaki wstyd taką deskę pokazywać publicznie :((( 
No nic udawajcie, że tego nie zauważacie :)))

Postanowiłam w końcu go wymienić a przy okazji trochę tę moją staruszkę podrasować.
Potrzebujemy tylko folii aluminiowej, kawałka płótna i zszywacza tapicerskiego.


Odmierzamy potrzebny kawałek folii aluminiowej..



Układamy na lewej stronie materiału błyszczącą stroną folii do dołu.
To ważne, żeby po wszystkim folia była zwrócona błyszczącą stroną do żelazka!


Kładziemy deskę na folii i zszywaczem mocujemy materiał do deski.



Gotowe!


Teraz żadne zagniecenia nie są nam straszne :)
Folia odbija ciepło z żelazka  z powrotem do ubrania,
 dzięki temu zwiększamy moc naszego żelazka o 100%
To naprawdę działa :)))
Przetestowałam :)))



Pamiętajcie o dobrym naciągnięciu materiału podczas zszywania, żeby wam się potem materiał nie rolował pod żelazkiem.
 Ja naciągnęłam trochę nierówno- kropeczki są pijane- przez co deska wygląda jakby była środkiem wygięta  :)))

Przyjemnego prasowania



wtorek, 28 lipca 2015

Czy świat zwariował???




Najpierw podziękowania :)
Dla was ode mnie :))))
Wielkie buziaki za tak miłe komentarze pod ostatnim postem:))
Cieszę się, że drabiny się wam spodobały i przepraszam, że nie odpowiedziałam na wasze komentarze bezpośrednio, jak to mam w zwyczaju.
 Ale naprawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć na takie miłe komentarze. 
Trochę się zawstydziłam :)))
Wielkie Buziaki:)))



Wracając do tematu posta....

No właśnie? Czy świat zwariował?
No bo mamy pełnię lata i tak na chłopski rozum, to w sklepach powinien być asortyment letni, nie?
No wiecie: bikini, szorty, torby plażowe itp...itd....

A zamiast tego co mamy???
Ano to!!!!!!!!


Bożonarodzeniowe reniferki!!!

Taki asortyment zastałam dzisiaj w KIKU



Powiedzcie: świat zwariował, czy ja???
Bo ja tego nie ogarniam :(
Rozumiem, że sieciówki wyprzedzają pory roku o jeden sezon i latem mamy już świeżutką kolekcję jesienną ( to jakby ktoś się bał, że jesienią mu zabraknie).
A dzięki temu, już teraz możemy na wyprzedażach kupić fajne rzeczy, w jeszcze fajniejszych cenach.
Ok. rozumiem:) Zaakceptowałam i przyzwyczaiłam się :)
Ale żeby w lipcu renifery?????


Ja wysiadam :)
To chyba jednak nie moja bajka, nie moja epoka.
Ja nie chcę takiego pędu!
Nie chcę latem martwić się o prezenty bożonarodzeniowe, a zimą wybierać bikini!!!

Pozdrawiam gorąco


sobota, 25 lipca 2015

Drabina czy nie?

Jak zgadłyście pod ostatnim postem- robiłam drabinę :) a nawet dwie :)))



Potrzebowałam jakichś półeczek na balkon.
Jak zawsze miałam kryteria do spełnienia :))
Miały być wąskie- ale dosyć pojemne, no i stojące- aby nie trzeba było wiercić  dziur.
No i tanie :)))

Jakiś czas temu widziałam w necie drabinę przerobioną na kwietnik.
 Bardzo mi się taki pomysł  spodobał. 
Niestety ceny gotowej takiej drabiny na allegro były nie do przyjęcia,  a że żadnej starej drabiny do zaadoptowania nie miałam, postanowiłam zrobić sobie sama.




Drewno z tartaku, do tego trochę śrub i półki z nieocenionej castoramy :)
Koszt całkowity to 23zł. (Bez farby-bo białej  u mnie pod dostatkiem:)) 



Balkon jest dosyć wąski i trudno zrobić fajne zdjęcia :(



Efekt tak mi się spodobał,  że następnego dnia pojechałam  jeszcze raz do tartaku i kupiłam drewno na drugą -tym razem większą pod pergolę :)))






Koszt większej drabiny-57zł.

Dla porównania było tak:


Pozdrawiam



wtorek, 21 lipca 2015

summer


Witajcie kochani :-)



Jak wam mija lato? Po urlopie? Przed?
My nadal przed. 


Mieszkamy na wsi, więc lato spędzone w domu nie jest jakoś strasznie uciążliwe.
Chociaż przyznam szczerze, że tęskno mi już trochę do morza i do beztroski urlopu.



Lato mamy bardzo niespokojne.
 Raz niemiłosierny upał, a za chwilę szalejące burze z gradobiciem i straszną wichurą.
Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze i pogoda nie wyrządziła wam większych szkód.
U nas na szczęście wszystko ok.


Na razie wakacyjny czas spędzamy w ogrodzie :-)
Ciepłe dnie spędzamy w basenie a wieczorem odpoczywamy w altanie.








Mamy też nowego lokatora :)
Cieszy mnie jego obecność, bo pomaga mi w walce ze ślimakami :)


Niestety nie ma tak dobrze, że tylko odpoczywamy :)
Coś się musi przecież dziać :)))


To już nowy projekt ( a właściwie dwa)
Jeden już czeka na sesję a drugi w trakcie realizacji :)))

Kto zgadnie co to będzie???

Pa, pa :) Do następnego :)))
Idę do basenu :)))




poniedziałek, 6 lipca 2015

Kuchnia- ostatnie szlify

Pytacie co robiłam ostatnio?
Otóż ostatnie dni to hand made pełną gębą :))))


Ale po kolei....
Wiecie już, że zastanawiałam się co zrobić ze ścianą nad  blatem roboczym w kuchni. 
Na ścianie przyklejony  był laminat w cudnej urody kropeczki :)))



Osobiście nic do kropek nie mam, nawet je lubię, ale w rozsądniejszych miejscach :))
Ten laminat nawet był praktyczny- nie było na nim widać kulinarnych eksperymentów, łatwy do mycia. Ale taki nijaki. Nijak nie pasował do nowej aranżacji kuchni ( zresztą do reszty domu też się miał nijak).
No tak, ale zastąpienie go nie było takie proste.
Po pierwsze musiało to być coś niedrogiego (bo wiecie jaka jestem zmienna),
coś lekkiego (aby można było zastosować bez zrywania laminatu)
no i coś atrakcyjnego :)
Oferta na rynku jest ogromna -płytki, cegła, szkło, drewno.....
 ale to wszystko wiązałoby się ze zrywaniem laminatu, wołaniem fachowca, a ja nie chciałam robić wielkiego remontu. Miało być fajne, ale szybko i żebym mogła sama zrobić.

Przejrzałam setki kuchennych inspiracji i najbardziej do gustu przypadła mi cegła.
Zresztą w cegle rozkochałam się dzięki Marcie z bloga W domu Marty.

No ale, jak ją samej położyć- te wszystkie docinki, odpowiedni sprzęt no i laminat by tego nie utrzymał. Długo kombinowałam, szukałam czegoś lekkiego, ale oprócz tapety imitującej cegłę niczego nie znalazłam.
Oczywiście, że najlepsza byłaby oryginalna, odsłonięta spod tynku.
Ale na to nie mam szans.
Tak więc w grę wchodziły tylko jakieś imitacje, a skoro  oryginału nie będzie, to co za różnica jaką imitację zrobię :)) 

Postanowiłam, że zrobię sobie cegłę sama. Taa- łatwo powiedzieć, ale z czego?
Myślałam o piance modelarskiej, ale wyszłoby drogo.
Wszelkie onduliny dachowe miały bardzo kamienista strukturę.

No i szczęściem trafiłam na bloga Domek przy lesie
Marta pokazała sposób, w jaki ona zrobiła sobie wymarzoną, ceglaną ścianę.
Nie będę się już więcej rozpisywać, zdjęcia wszystko wyjaśnią, a zainteresowanych sposobem odsyłam na bloga Marty.

Dodam tylko, że zamiast pianki pod panele użyłam płyt energooszczędnych do ocieplania wewnętrznych ścian. Można je malować oraz tapetować.


A tak po kolei powstawała moja ceglana ściana :)))






Zafugowane gruboziarnistym akrylem zewnętrznym


Po pomalowaniu na biało prezentuje się tak :)


Prawda, ze do złudzenia przypomina oryginalną ?



Ścianę nad piecem ochrania zwykła płyta pomalowana czarną farba tablicową.
Jeżeli się sprawdzi to zostanie, a jak nie to być może na całej tej ścianie będzie szkło.


Całość pomalowałam lateksową, szorowalną farbą do kuchni i łazienki.
Ciekawe czy się sprawdzi?
 Jak nie, to pomaluję akrylową do drewna i metalu. Wtedy powłoka będzie w stu procentach zmywalna :-)






Jeszcze dla porównania- było tak:


Dodam tylko, że całość kosztowała mnie trzy dni pracy i 164 zł nie licząc farby, którą już miałam :)
Największy koszt to akryl do fugowania. Potrzebowałam aż 9 szt
 ponieważ moje fugi są szerokie na 1 cm 

              Jeszcze raz zaznaczam, że pomysł nie jet mój, tylko Marty z bloga domek przy lesie
                                                 Buziaki dla Marty za jej genialny pomysł :)))

Miłego dnia