piątek, 28 lutego 2014

Słodkości z ogrodu..


Wiecie za co lubię przedwiośnie?...
Właśnie za to........



Za lukrowane roślinki w moim ogrodzie :-)

Rano lekki przymrozek, a potem piękne słonko...
Jak tylko rano to zobaczyłam, to pierwsze skojarzenie było z wczorajszymi pączkami, których wszędzie było na pęczki hi, hi..



Z daleka ogródek wyglądał jak oprószony cukrem pudrem,




 jednak z bliska widać, że to jednak lukier...



malutkie pączusie na gałązkach (znowu te pączki :-)), wyglądały jak najlepsza biżuteria..


Wszystko trochę w stylu skandynawskim - lekko pobielone :-)


To zdecydowanie najbardziej optymistyczny czas...
Od teraz może być już tylko lepiej - niedługo zawita już ta prawdziwa wiosna, po niej ciepłe lato i kolorowa jesień...
Zresztą każda pora roku ma swoje uroki, tylko nie zawsze umiem, albo chcę je dostrzec.
Jestem w zasadzie ciepłolubna, i nie przepadam za chłodami, 
ale w klimacie bez zimy byłoby mi smutno.  

ps. nie uwierzycie, ale piszę tego posta do was już od rana...
nasz internet ostatnio się obraził i nie chce ze mną współpracować!
tragedia!!!!!!!
W tym czasie ogarnęłam ogródek (mój kręgosłup to czuje...Chyba przydałoby się wymienić niektóre podzespoły),
 ugotowałam obiad i wymalowałam napis na stojaku z gazetami.
No , ale ważne że zdjęcia w końcu się załadowały i mogą pójść w świat :-)

Pozdrawiam serdecznie

Anka






środa, 26 lutego 2014

Stolik


Skończyłam, poskręcałam, postawiłam...
i wiecie co? Nie jestem zadowolona! 
Chyba tym razem przesadziłam :-(
Stolik w tej wersji mi się nie podoba :-(( I co teraz?



Niby wyszło ok. ale teraz dopiero zajarzyłam (durna baba), że z podstawą fotela to się źle komponuje. I co teraz? Przemalować podstawę fotela na ciemno? Jak myślicie?

Najlepiej wymieniłabym cały fotel, ale to jedyny mebel, który chciał mąż, więc nie ma takiej opcji..
Mimo jego wieeeelkiej cierpliwości do mnie, przemalowania fotela może nie wytrzymać!!!


Pierwszy raz zdarzyło mi się, żeby nie być zadowoloną z metamorfozy...
Trochę panikuję, bo nie wiem jak to teraz odkręcić.
Czuję, że podaruję stolik córce do pokoju a nam kupie nowy...
Poradźcie coś..(tylko szczerze, bez lukrowania)


wtorek, 25 lutego 2014

Wiosennie


Wiosna w pełni- chciałoby się rzec, ale aby nie zapeszać nie powiem nic...
Ale jak tu nie mówić o wiośnie kiedy wszędzie ją widać, słychać i czuć?
Przed szósta rano ptaki odstawiały takie trele, że aż było miło.
W ogrodzie zakwitły pierwsze krokusy,
 z okna kuchni podziwiam piękne bazie (szkoda że wysoko bo bym narwała do domu)
 a powietrze też już pachnie wiosennie.



Umyłam i wysprzątałam balkon- można już usiąść w słoneczku i wypić herbatkę :-)


Hiacynty, które tak pięknie kwitły w domu, wstawiłam do wiklinowej osłonki i obsypałam korą. Stoją już tak kilka dni i mimo nocnych przymrozków nic im nie jest.



Na ogrodzie też pozbywam się resztek liści, (znowu), nie wiem skąd to się bierze -tylko zgrabiam a wiatr ciągle skądś nawiewa!
 Prawie wszystkie krzewy puszczają już pąki, aż szkoda, żeby mróz to zniszczył.
Przyniosłam kilka gałązek pigwowca i tawuły do domu, zobaczymy czy zakwitną...


To tyle na dziś.
 Idę spać bo znowu się zasiedziałam, a obiecałam sobie, że będę się wcześniej kładła.
Jutro zdam wam relację z malowania stolika.
Kolorowych snów...

poniedziałek, 24 lutego 2014

Mam dość...





Siedzę i przeglądam zdjęcia zgromadzone w kompie i sama nie wiem czego szukam.
 Ale mam już serdecznie dość malowania, szlifowania i zapachu farby!
Bóg mi świadkiem, że uwielbiam malować a wałek do mej ręki wprost stworzony, ale zawsze przychodzi taki moment, kiedy mam już serdecznie dość!
Właśnie dzisiaj mam taki kryzys.
 Jak się jutro okaże że trzeba nałożyć jeszcze jedną warstwę na stolik to padne trupem...

 Ale patrząc na wasze blogi, to widzę pospolite ruszenie- wałki i pędzle poszły w ruch :-)
Nie tylko mnie ta gorączka dopadła...



Pomarudziłam trochę, a teraz idę spać. Może jutro będzie lepiej?
Dobranoc.



niedziela, 23 lutego 2014

Biały


Trochę mnie nie było, ale mam usprawiedliwienie:
malowałam :-)




Rozprawiłam się wreszcie z regałami w dużym pokoju.
Chociaż powiem szczerze, że nie było  łatwo się za to zabrać, mimo iż zaplanowałam to sobie właśnie na teraz już dawno.
Pogoda za oknem iście wiosenna i tak bardzo kusiło mnie żeby popracować choć trochę w ogródku. Doszłam jednak do wniosku, że póki większość czasu spędza się jeszcze w domu, to wolę cieszyć się nowymi regałami, niż wygrabionymi grządkami.  :-) Na to też przyjdzie czas...


Jestem bardzo zadowolona z efektu.
Jak zawsze zastanawiam się, dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Też tak macie?

Ale widocznie do wszystkiego trzeba dojrzeć :-)
Koszyki też zostały pomalowane...Oczywiście :-)
A regały dostały plecki.


Dlaczego ja ten biały tak późno odkryłam?
Dopiero teraz widzę, że każda rzecz na białym tle prezentuje się o wiele efektowniej...
Nawet sterta gazet wygląda ciekawie :-))

Nie, żebym teraz cały dom przerobiła na biało.
To mi nie przejdzie- najmłodsza latorośl już się buntuje...
Nie może zrozumieć "dlaczego wszystkie koleżanki mają brązowe i drewniane drzwi i meble, a my musimy mieć białe?" "mamo nie! znowu białe? tato powiedz jej,żeby nie malowała na biało..."
No i co mam z nimi zrobić? 
Ale poparcie też mam :-) 
Starsza córka też lubi biel, więc kiedy nadchodzi zwątpienie i chcę się poddać, zagrzewa mnie do walki o jaśniejszą stronę naszego domu, utwierdza w przekonaniu, że dobrze robię..


M. na razie śmieje się, że nasz dom zaczyna przypominać laboratorium - tylko próbówek jeszcze brak :-)
 Jak nieśmiało zakomunikowałam, że następny w kolejce do bieli jest stolik kawowy, to tylko machnął ręką. Już nic go nie zdziwi. Ale potem efekt końcowy zawsze mu się podoba (chociaż jemu wszystko jedno czy coś jest białe czy brązowe,grunt, że mnie się podoba - przynajmniej tak mówi.) Fajnego mam męża nie?


Dla przypomnienia - przedtem było tak:



Miłego tygodnia życzę...
U mnie malowania ciąg dalszy...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Poznaj mnie..





Całą akcję w poznawanie się wymyśliła Dagi na swoim blogu HOUSE of IDEAS
Cieszę się, że mogłam ją przez to bliżej poznać.

Teraz pora abyście i mnie bliżej poznały.


-mam 40 lat, męża, który zgadza się na wszystkie moje fanaberie odnośnie naszego domu, chociaż coraz częściej zastanawia się, czy to już trzeba leczyć :-) i trzy córki- dwie pełnoletnie studentki i ośmiolatkę, która jest najbardziej rozpieszczonym członkiem rodziny

-12 lat temu wprowadziliśmy się do domu, który wybudowaliśmy wspólnie z teściami i teraz razem w nim mieszkamy

-rano marudzę, że trzeba już wstać, a że lubię długie wieczory zawsze jestem niewyspana :-)

-śpię jak zabita, mogą mnie wynieść razem z łóżkiem i tak się nie obudzę

-gdy jestem sama w domu to lubię ciszę, po powrocie rodzinki o taki stan już trudno

-też nie lubię mleka- pijam je tylko do ciasta drożdżowego

-czekolada też mogłaby dla mnie nie istnieć, raczej nie przyjdzie mi na nią ochota

-nie boję się dentysty, chociaż wkurza mnie ilość zostawianej tam kasy :-((

-lubię zmieniać swój dom, oprócz tego szyję (dodatki do domu i ubrania), oraz jestem stylistką paznokci- to lepsza nazwa manikiurzystki :-)  uwielbiam też wszelkie prace w ogródku

-jeśli chodzi o telewizję, to mam takie etapy- albo może nie istnieć, albo oglądam całymi dniami

-boję się pająków- a w zasadzie to się ich brzydzę- i żmij, ale mieszkam pod lasem, więc jestem na nie skazana

-zawsze byłam chuda (mam to w genach) moim problemem jest tylko brzuszek :-(

-znam tylko rosyjski- na maturze miałam lepszą ocenę niż z polskiego, ale dużo już zapomniałam (wiadomo język nieużywany to język martwy)

-trwała w czasach mojej młodości, to było pierwsze co robiło się po skończeniu podstawówki :-)

-blog wymyśliłam sama, na razie z bliskich osób o jego istnieniu wie tylko jedna córka...
nie lubię mówić o sobie, nigdy nie pisałam żadnego pamiętnika,ten blog jest po trosze przełamywaniem moich słabości

No to teraz już wiecie kto się tu ukrywa.

To też ja, okiem karykaturzysty...


I to ja
( a raczej moje popiersie- zresztą jeszcze nie wykończone)



mówię na nią "Andzia pijaczka" bo ma niestabilną podstawę i czasem się przewraca :-)

Jeżeli mnie choć trochę polubiłyście to zajrzyjcie tu jeszcze :-)

Pozdrawiam.

niedziela, 16 lutego 2014

Zatrzymane w kadrze.



Dzisiaj u nas było pochmurno i smutno.
Dodatkowo od kilku dni męczy mnie koszmarny wirus :-((

Mam ochotę na trochę koloru, dlatego dzisiaj zatrzymane w kadrze, wspomnienia jesieni w zmiennym ogrodzie- tak, tak, tam też ciągle coś się zmienia ( oprócz pór roku oczywiście).

Chciałabym już do ogrodu:
sekator, szpadel, itp...













Już niedługo marzec, a to oznacza, że wreszcie będzie można spędzać więcej czasu w ogrodzie.
Chociaż zima była wyjątkowo łagodna, to nic się tam nie działo.

Przycinanie, przesadzanie, dosadzanie i odpoczynek wśród śpiewu ptaków- to jest to czego zimą brakuje mi najbardziej. 



Miłego wieczoru.

Idę pomarzyć o wiośnie i przygotować plan zmian ogrodowych...
Coś mi już świta...

















środa, 12 lutego 2014

Pierwszy transfer...

Witajcie.
Tyle się naoglądałam waszych pięknych prac z transferem, że postanowiłam i ja spróbować.


Zaczęłam (jak to ja), bardzo ambitnie: na pierwszy ogień poszła sowa. 
Obrazek dość duży i gęsto zadrukowany. No i widzę pierwsze błędy i niedociągnięcia. Miejscami wzorek się nie odcisnął. Podejrzewam, że w tych miejscach zbyt słabo dociskałam łyżką (albo pominęłam te miejsca całkowicie).



Ale ogólnie eksperyment się udał - w końcu sowa na poduszce siedzi :-)
Zachęcona efektem bawiłam się dalej. Teraz próbowałam z napisami:



Czarna skórkowa lamówka, ale nieco inne wykończenie...
Tak powstała poduszka nr. 2






Grafiki : malowanykokon.blogspot.com 

Szara poducha to przerobiony sweter z ciucholandu za 6 zł.

Tak mi się spodobało to transferowanie, że urozmaiciłam jeszcze świecę... a co...



Do świecy zainspirowała mnie Kasia z bloga blogkasi.blogspot.com
Bo że można na materiale, drewnie, meblach itp to wiedziałam, ale świece?..
Dziękuję Kasiu :-)

Zabawa fajna i mało skomplikowana... Myślałam że będzie gorzej...
Metoda ta otwiera przede mną wiele nowych, ciekawych możliwości...
Mam już nowe pomysły :-)
Gnębi mnie tylko jedno pytanie...
I tu ukłon w Wasza stronę, jako do bardziej doświadczonych w tej materii :-) 
 Jak z trwałością takiego zdobienia? 
Czy przeprasowanie naprawdę wystarczy, czy trzeba zrobić coś jeszcze, żeby sowa nie opuściła poduszki po kilku praniach?


Akurat dzisiaj przyszła też paczuszka z Westwing.pl i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pstryknąć jakieś fotki z nową zdobyczą :-)


Jeszcze nie znalazłam dla niej docelowego miejsca..
chyba będzie bywać to tu, to tam w zależności od okazji..


A tak umila mi dzisiejsze blogowanie :-)


Życzę Wam miłego wieczoru...
Zaglądnijcie tu jeszcze :-)


sobota, 8 lutego 2014

Dorsz z pieca...





Dzisiaj piszę do Was z kuchni.
Chcę się podzielić z Wami przepisem na pyszny, zdrowy posiłek.

DORSZ Z PIECA Z SAŁATKĄ












szablon: malowanykokon.blogspot.com

Smacznego!
Może kogoś zachęciłam do pysznej rybki...

Na koniec kilka migawek z mojej kuchni...


                                                         

                                                         

                                       I wyznanie mojej córci (jedno z wielu) :-)
                                     nieco sfatygowane, ale wisi już tak dwa lata...


                                                    Życzę udanej soboty...