niedziela, 27 września 2015

Wykończ dom z.... dzień 4

Cisza na blogu, ale to nie znaczy, że nic nie robię :)

działam, działam ;)
Dla mnie wyzwanie zaczęło się dopiero w czwartek, więc w porównaniu z innymi uczestnikami mam prawie dwa tygodnie w plecy i właściwie to na razie jedyny dzień jaki poświęciłam na prace związane z wykańczaniem salonu, ale nic to :)


Na dzień dzisiejszy:
 -część zakupów zrobionych-( te dotyczące biurka)  
-krzesło zamówione,
 -zamówiłam próbki tkanin tapicerskich, aby dopasować kolor poduch do rogówki,
-wyprasowałam i uprzątnęłam całe pranie
-pochowałam część niepotrzebnych bibelotów z półek (trochę tego było za dużo :)))

Dorobiłam odpowiednie elementy do biurka, aby dopasować je do mojej  wizji :))))


To na razie wersja robocza, spokojnie będzie lepiej :)))
Na dzień dzisiejszy biureczko rozebrane na części pierwsze i pomalowane pierwszą warstwą farby.
Ponieważ nie wiem czym było fabrycznie pomalowane, zdecydowałam, że pomaluję je najpierw bezbarwnym lakierem, żeby z czasem na bieli nie powychodziły brzydkie żółte plamy.

To tyle na razie...
Od jutra działam dalej- w planach na ten tydzień definitywne skończenie biurka, uszycie zasłon, umycie okna oraz zakup potrzebnych elementów do zrobienia nowego pufa, oraz materiałów na dekoracyjne poduszki. Mam nadzieję, że dojdą tez próbki tkanin, żebym mogła zamówić odpowiedni materiał. Może będzie też już krzesełko???


Pozdrowienia i buziaki dla Was :)))


czwartek, 17 września 2015

Wykończ dom z House loves


Dziękuję  Wam bardzo za ciepłe słowa pod ostatnim postem :)))
Jedno już wiem, jak będę mieć doła napiszę wam o tym- wasze słowa potrafią przegonić smutki :)
Jakoś lżej i cieplej mi się zrobiło po przeczytaniu Waszych komentarzy :)))
Buziaki dla Was :)))

Tak jak obiecałam plany odnośnie zmian w salonie wypełnione.
Powiem szczerze, że chyba pierwszy raz w życiu planowałam coś tak szczegółowo na papierze.
Lekko nie było:))) 
Mam wrażenie, że plany planami a wszystko potoczy się według tego co w głowie...
Mam nienormowany czas pracy- jestem tzw, wolnym strzelcem  i trudno mi przewidzieć, kiedy będę musiała iść do pracy, więc trudno mi zaplanować cokolwiek z rozbiciem na poszczególne dni.
No ale przynajmniej uświadomiłam sobie jakie prace trzeba wykonać i co zakupić.


Mój projekt to w większości DIY. Jako, że zmiany planowałam już od dawna, okazyjnie kupowałam potrzebne rzeczy, tylko jakoś nie było weny wszystkiego dokończyć.

Pewnie myślicie: co ta Anka znowu wymyśliła???

Ano wymyśliłam sobie, że stanie w salonie biureczko, po to, żeby się wreszcie pozbyć tego...




Laptop, rzecz potrzebna- a jakże!
Ale czemu ma mi zajmować miejsce na ławie w salonie???
Nasz niestety na stałe podłączony do kabelka bo padła bateria.  Kiedyś zabierałam go do kuchni, ale  dzielimy go we trójkę, a mąż woli w salonie, przed telewizorem.... i tak laptop wędrował ciągle pomiędzy kuchnią i salonem, więc się poddałam. Teraz korzystając z niego, biorę go na kolana, ale to bardzo niewygodne, szczególnie, że mam problemy z kręgosłupem szyjnym. 
Postanowiłam więc raz na zawsze rozprawić się ze stojącym na ławie laptopem i z niebezpiecznym kablem na środku pokoju.
W miejscu ogromnej donicy z palmą powstanie mniej więcej taki kącik...


Jakieś dwa miesiące temu zakupiłam już okazyjnie takie biurko ...

jak widzicie odbiega nieco kolorem i stylem od pierwowzoru więc będzie popis DIY :)))

Teraz kąt ten wygląda tak:


Rozpanoszyły się tam deska i pranie, i wstyd przyznać, ale stoją już tak od dwóch miesięcy (mówiłam wam ,że ostatnio miałam totalna olewkę), więc prasowanie i sprzątanie to pierwsza rzecz na mojej liście rzeczy do zrobienia :)))

Kolejna zmiana to puf stojący pod stolikiem kawowym.
Zrobiłam go jakieś 12 lat temu i była to pierwsza rzecz jaką samodzielnie zrobiłam do domu :)
Oj jaka byłam z niego dumna :)))



No troszku się zdezaktualizował i teraz marzy mi się coś takiego...





I to będzie moje kolejne DIY- aczkolwiek nie ostatnie :)

Kolejny punkt projektu to uszycie nowych pokrowców na poduchy  z narożnika- te duże wchodzące w skład wypoczynku. Oryginalnie były ecru, teraz są szare, ale chciałabym ujednolicić i uspokoić trochę kolorystykę, dlatego uszyję nowe pokrowce z takiego samego materiału i koloru jak cały narożnik.


Do tego uszycie nowych zasłon i małych dekoracyjnych poduszek oraz wymiana abażura stojącej lampy.

Do szczęścia będzie brakować jeszcze nowego dywanu, ale ze względu na fundusze i fakt, że jakoś nie trafiłam jeszcze na "ten" - będzie dokupiony w późniejszym terminie.

Podsumowując- podpunktów niedużo, ale prawie wszystko do samodzielnego wykonania, więc trochę pracy będzie. Biorąc pod uwagę fakt, że tak na dobrą sprawę mogę zacząć dopiero w następny czwartek...- no.... będzie gonitwa....ale dam radę :)))

Jeżeli chodzi o zakupy to część potrzebnych rzeczy już mam:
-biurko jest
-materiał na zasłony jest (niedawno kupiłam szary welur na pokrowce na krzesła do kuchni, ale okazał się za ciemny i za cienki- teraz będzie jak znalazł )
-materiał do obicia pufa tez mam, ale w zależności od tego na jaki model się zdecyduję, być może, że trzeba będzie kupić inny. Wykorzystam też piankę ze starego pufa.

Do kupienia pozostało tylko:
-biała farba do biurka
-krzesło- już mam wybrane i zamówione
-materiał na poduchy
-elementy drewniane i nogi do pufy
-materiał na poduszki dekoracyjne- ew. poduszki gotowe
-kilka fajnych bibelotów dla podkreślenia całości

Budżet- 500zł

I co myślicie? dam radę???

Buziaki dla Was :) Spokojnej nocy 



poniedziałek, 14 września 2015

O trudnych powrotach i wyzwaniu pewnej Karoliny :)))


Witajcie :)))
 Ileż to czasu znów mnie nie było....Trudno wrócić po tak długiej przerwie.
 Im więcej czasu mija, tym trudniej  usiąść do komputera.
 Mnóstwo pomysłów na posty, mnóstwo tematów- przepadło, zdezaktualizowało się...


Problemy osobiste, choroba mamy, większe lub mniejsze niepowodzenia, wybiły mnie z rytmu, sprawiły, że wszystko co do tej pory mnie fascynowało, podniecało, wszystko co przyprawiało mnie o szybsze bicie serca- wszystko to przyblakło, stało się nieważne, niepotrzebne i bez sensu...

Hobby, pasja,energia- wszystko zeszło na dalszy plan. Mam poczucie, że macki przygnębienia i depresji zaczynają mnie oblepiać,
 że są coraz bliżej...

Potrzebowałam (nadal potrzebuję), takiego "kopa w dupę", czegoś co postawi mnie na nogi...
czegoś co sprawi, że pasje znów zaczną mi sprawiać radość...

Takim "kopem' może się okazać wyzwanie Karoliny  z House Loves i jej projekt; 



Pewnie wszystkie znacie jej bloga czy IG.
Wszystkie szczegóły projektu można znaleźć  tutaj  i tutaj .
Zaintrygowała mnie na tyle, że postanowiłam podjąć wyzwanie....
Choć na początku myślałam, że to nie dla mnie .
Niestety w planowaniu jestem cienka. Wszystkie plany i projekty mam zawsze w głowie, niczego nie przelewam na papier,
 a tu o dokładne planowanie między innymi chodzi. 
Mam dwoistość natury- albo ze mnie szajbus i straszny niecierpliwiec- co pomyślę, zaraz szybciutko muszę zrealizować, albo wręcz przeciwnie- niektóre projekty powoli, stopniowo dochodzą w mojej głowie i proces od pomysłu do realizacji trwa kilka tygodni albo wręcz miesięcy.
A tu taka deklaracja...i jeszcze publiczna...
Może więc będzie to również doskonała okazja, aby zmienić nieco sposób planowania.

Decyzja była impulsem, no i odezwał się we mnie szajbus i w kilka chwil zgłosił się do projektu:)
Odwrotu nie ma... Bo już nie będzie wymówki- że kiedyś....może....
Jest termin- jest plan-
 a ja nie lubię nie dotrzymywać obietnic- nawet tych danych sobie :)))
W moim przypadku nie chodzi wcale o meblowanie domu od podstaw, wielkich rewolucji i wielkich projektów nie będzie. Chodzi raczej o udogodnienia, o "marzenia do spełnienia".
O to, aby zrealizować w końcu to, co chodziło mi po głowie, o czym jeszcze niedawno myślałam-"muszę zrobić, muszę zmienić"- a co zblakło i stało się "nieważne".

Na pierwszy ogień pójdzie salon.



Wyzwanie polega na tym, że wybieramy jedno pomieszczenie w domu, dokładnie planujemy zmiany, a na realizację mamy cztery tygodnie.

Mam małe opóźnienie.  Zdecydowałam się dzisiaj rano i mimo iż projekt również wystartował dzisiaj, to Karolina ogłosiła wszystko tydzień temu, . Czas na planowanie przeszedł mi więc koło nosa, na szczęście wszystko od dawna mam w głowie, trzeba to tylko zmaterializować na papierze. Ponadto różne plany  zawodowe i inne zobowiązania sprawiają, że czas na realizację skróci  się o kolejny tydzień, ale mam nadzieję, że zdążę....
 Stresik trochę jest :))) 
Nigdy niczego nie planowałam tak szczegółowo, nie wiem czy dam radę.... Zobaczymy :)))
Trzymajcie kciuki ....

Jutro siadam do planów :))
Wkrótce pokażę co mi w głowie siedzi :)

Pozdrawiam