niedziela, 29 maja 2016

New York czy Hamptons???





No właśnie? 

Nie jestem specjalistą od aranżowania wnętrz, ani znawczynią stylów. W moim domu znajdziecie pewnie z każdego stylu po trochu - wybieram co mi odpowiada a resztę zostawiam :)
(No może nie ma u mnie Shabby Chic - przecierki jakoś do mnie nie przemawiają)
Nie podążam też ślepo za modą, nie kupuję nowości - wręcz przeciwnie- bardziej ciągnie mnie w stronę targu staroci niż do drogiego, wypasionego salonu:)

Są jednak dwa takie style, którymi się zachwycam, na których się wzoruję i zawsze podświadomie zmierzam w ich kierunku:) To New York Style oraz styl Hamptons.
Wydawałoby się, że to dwa odmienne kierunki- pierwszy to blask chromu i złota, luksus i wygoda a drugi to wiklina, naturalne tkaniny i kolory morza, plaży. Ale oba te style zostały wykreowane przez Nowojorczyków, w obu przypadkach chodzi o wygodę, szyk i symetrię :)
Nie będę się rozpisywała o tym, czym dokładnie charakteryzują się te dwa style bo nie jestem ekspertką, sama mam problem z dokładną interpretacją tematu. Działam w tym względzie intuicyjnie, nie staram się dokładnie skopiować a jedynie inspirować się:)
Z tą symetrią też u mnie różnie- jak się mieszka pod skosami to o symetrię trudno :)

Trudno mi się zdecydować który z tych stylów kocham bardziej. Zauważyłam już, że jesienią i zimą bardziej skłaniam się ku NY - więcej u mnie błyszczących, złotych dodatków, miękkich tkanin.
Wiosną i latem chowam część błyskotek a ich miejsce zajmuje wiklina, muszelki, jasne i zwiewne tkaniny :) Robię tak od kilku lat, nieświadoma balansowania na granicy tych dwóch stylów.


Pisałam wam już o zabawach na Instagramie - co jakiś czas pojawia się zachęta do nowej tematycznej zabawy. Ostatnio były takie dwie :)
Jedną z nich zorganizowała Magda- z homecreations.pl właścicielka sklepu Mint grey, którą wszyscy pewnie znacie :) Tematem zabawy było wystylizowanie blatu kuchennego w stylu New York.
Ja tam lubię się bawić w takie aranżowanie, każda taka zabawa czegoś mnie uczy. Dlatego podjęłam wyzwanie i spróbowałam:) Zrobiłam dwa podejścia. 
Pierwsze wyszło tak:


Za drugim razem wyszło chyba ciut lepiej :)))


I taka moja refleksja - nie tak łatwo zaaranżować coś samemu. - To niestety nie jest takie proste. Wydawałoby się, że nie ma nic trudnego w postawieniu na blacie kilku przedmiotów i zrobieniu fotki. Nic bardziej mylnego :) Jeżeli macie ochotę obejrzeć inne stylizacje zerknijcie na  #homecreationsxkitchen

Drugą zabawę zorganizowały Agnieszka z Hamptonsandmore.pl i Edytka z kaszmirowydom
Wyzwaniem było zaaranżowanie sypialni w stylu Hamptons  #hamptonsandmorexbedroom

Zabawy nie polegają na tym, żeby biec do sklepu i kupić potrzebne rzeczy tylko, żeby spróbować wyczarować dany styl z tego co mamy w domu. Z doborem dodatków nie było problemu- wszystko miałam, ale zorganizowanie przestrzeni tak, żeby poczuć morską bryzę nie było wcale proste :)
Wszak wiklina i hortensja hamptons nie zrobią ( nawet jak hortensja jest niebieska:))))



Zrobiłam co mogłam i teraz moja sypialnia wygląda tak...


Oczywiście nie co dzień ustawiam na łóżku wino i truskawki :))) aż takie hamptons to nie mam:))))




Piszę- wygląda- bo spodobał mi się taki lekki look i zostawiłam wszystko tak jak widać :)



Powiesiłam białe zasłony, zmieniałam ozdobne poduszki na lżejsze w odbiorze, a narzutę odwróciłam na drugą stronę :) - chociaż może lepiej byłoby bez niej, tyle, że lubię jak moje łóżko w dzień jest ubrane :)))


 I znowu zabawa pokazała mi, że warto próbować, eksperymentować z różnymi dodatkami. Zawsze wydawało mi się, że w mojej sypialni to zasłonki tylko ciemne, że ciemne takie eleganckie, klimatyczne i robią przytulność, a tu okazało się, że białe też dają radę:)
Zrobiło się jasno, lekko i jakoś tak zaraz po przebudzeniu wiem, że to już lato :)))



Piszcie co sądzicie o moich próbach i czy czujecie tę morską bryzę na moich zdjęciach czy nie:)))
Buziaki








sobota, 14 maja 2016

Staruszek i ja :)




Witajcie kochani.
Ostatnio pisałam wam o wielu planach jakie mam zamiar zrealizować w tym sezonie wiosenno- letnim. Na czele tej listy  była zmiana koloru tapicerki narożnika z salonu, niestety w tej kwestii jeszcze niczego nie zrobiłam- na razie jestem na etapie poszukiwania odpowiedniej tkaniny, ale ciężko i długo mi idzie, bo albo koloru odpowiedniego nie ma, albo tkanina mi nie odpowiada. Na razie zamawiam próbki tkanin z różnych źródeł i szukam tej jedynej właściwej :))) 
Do tematu kanapy jeszcze wrócę, bo chyba będę potrzebowała waszej opinii co do koloru :)

Póki co, aby nie próżnować, zajęłam się innym pokojem- naszym tzw. pokojem letnim :) 
Mowa oczywiście o naszej pergoli:) Tak to miejsce wyglądało w zeszłym roku...


Nie byłabym sobą, gdybym nie miała ochoty na zmiany:) Nie będą jakieś wielkie, ale dla mnie istotne.
Od wiosny do jesieni spędzamy tu mnóstwo czasu- właściwie to nasze życie rodzinne i towarzyskie przenosi się do ogrodu, do tej właśnie pergoli. Zdarzało mi się w tym miejscu również gotować obiad  na przenośnej kuchence :) Bardzo niewygodne było bieganie do domu po każdą filiżankę czy talerzyk. Potrzebowałam w tym miejscu jakiegoś, mebelka w którym pomieściłabym wszystkie potrzebne naczynia, czajnik, herbatę :)) 
Wymarzyłam sobie kredens, stary kredens, ale nie byle jaki, tylko jeden konkretny :) 
Kredens mojego dziadka :)))


Kredens ten był własnością mojego dziadka, a prawdopodobnie przedtem jeszcze pradziadka. Według obliczeń mojego taty, może on mieć nawet ze sto lat.

Ma idealne rozmiary i kształt. Przez 50 lat stał u moich rodziców w pomieszczeniu gospodarczym, a właściwie w warsztacie i służył do przechowywania wszystkich męskich zabawek. Przez wszystkie te lata, bardzo podniszczał, częstowały się nim korniki, kołatki i co tam jeszcze w drewnie żyje. Był bardzo brudny, niemało było na nim śladów różnych smarów i olejów :(
 Zawsze mnie ten kredens fascynował, najbardziej jego nietypowy kolor i piękne witrażowe szybki.

A tak wyglądają po wstępnym umyciu pięćdziesięcioletniego brudu :)


I przed :)))



Bardzo się ucieszyłam, kiedy wreszcie mogłam zabrać go do siebie.
Prace przy nim trwają  długo, ponieważ mało mam teraz wolnego czasu.




 A tak chciałabym już poustawiać w nim kubeczki i talerzyki i filiżanki i co tam jeszcze....

Cały mozolny proces renowacji takiego starego mebla opiszę jeszcze w innym poście.
Mam nadzieje niedługo skończyć i pochwalić się wam efektem. Oby tylko efekt był taki jak sobie wyobrażam :)))

Buziaki dla was